Czas wolny od pracy zwany potocznie bezrobociem ;) przynosi wiele inspiracji, pomysłów a w pojedynczych przypadkach nawet oświecenie umysłu. U mnie oprócz nowych wizji zdjęciowych przyniósł też rewizję dotychczasowych wyobrażeń. Zaczęłam się zastanawiać czy praca kelnerki, mycie garów, robienie kanapek, sprzątanie i usługiwanie to naprawdę jedyna droga do posiadania własnej kawiarni. Nie wiem czy mam ochotę przechodzić ponownie przez brudną stronę kawiarniano- restauracyjnego świata. Czy mam wystarczająco dużo wytrwałości aby przez kolejne lata czekać na jakieś lepsze pieniądze, aby podporządkowywać się regułom, które nie koniecznie spełniają moje standardy.
Z jednej strony Anglia jest tak komfortowym krajem, że do przeżycia potrzebne są naprawdę niewielkie pieniądze. Wszystko jest skalkulowane na tyle korzystnie, że nawet najniższa krajowa wystarcza na podstawowe wydatki. Jednym słowem jest to jedno z nielicznych miejsc w Europie gdzie można pozwolić sobie na mniej lub bardziej beztroskie kelnerowanie i zdobywanie doświadczenia. Z drugiej strony chciałabym w końcu zarabiać tyle, żeby nie wybierać między wyjazdem na wakacje a porządnymi rzeczami. Chciałabym zarabiać tyle, żeby nie kalkulować czy kupno nowego lekkiego laptopa czy komórki to nie zbędny luksus. Nie mówiąc o mieszkaniu bez współlokatorów czy samochodzie. Faktycznie mega luksus po skończonych studiach i dobrym doświadczeniu zawodowym...
Jest jeszcze jeden finansowy aspekt. Doświadczenie w kelnerowaniu i zdobyta w ten sposób wiedza nie rozwiązuje mojego problemu jakim jest brak funduszy na kawiarnię. Oczywiście plan nie zakładał, że będę kelnerką przez następny rok. Mój pomysł przewidywał, że trafię na dobrze prosperującą i rozwijającą się kawiarnię, w której w ciągu trzech miesięcy awansuję na managera. Jak wiadomo jako manager miałam zarabiać więcej, zdobywać doświadczenie w prowadzeniu biznesu i w kierowaniu ludźmi.
Może czas zweryfikować plan i zacząć szukać innych ścieżek. Przecież nie jest powiedziane, że każdy właściciel kawiarni mył na początku gary lub pracował w kuchni. Najnowszy pomysł składa się z dwóch części. Pierwsza to nawiązanie kontaktów z ludźmi, którzy mają własną kawiarnię. Poznanie ich historii, zapytanie o inspiracje i początki. Odwaga to wszystko czego potrzebuję aby zrealizować tą część. Urodzinowym postanowieniem było nie uleganie strachom i wyimaginowanym problemom, więc wprowadzenie tego planu w życie będzie dobrą próbą. Druga część pomysłu - częściowo powiązana z pierwszą - to zdobycie informacji na temat możliwości sfinansowania własnego biznesu. Założenie, że poznam bogatego męża, który w dowód miłości kupi mi lokal pod kawiarnię jest równie bajkowe co nierealne ;) Chociaż ponoć należy spodziewać się niemożliwego :)
Macie jakieś sugestie w tym temacie?