Krótko przed Mikołajkami, 4 grudnia 2024 spotyka się sześć kobiet, których z pozoru nic nie łączy. Jedne są ciut starsze, z bogatym doświadczeniem życiowym, drugie zupełnie młode wkraczające dopiero w dorosłość. Kilka z nich pracuje na etacie a kilka tworzy z powodzeniem własne firmy. Wspaniałe, pogodne kobiety zebrały się razem na zaproszenie jednej z nich w Drawsku Pomorskim, aby nauczyć się wyplatać makramę. Makrama to sztuka wiązania sznurków za pomocą samych dłoni, bez użycia igieł, drutów lub szydełka. Jak się okazuje technika ta znana jest od starożytności a obecnie uznawana jest za jedną z form rękodzieła.
Inicjatorką wydarzenia jest Marzena, miłośniczka rękodzieła. Jej piękne prace, m.in starannie wykonane lalki waldorfskie, czy obłędne, unikatowe można podziwiać na profilu fejsbukowym MarzalkaDolls oraz Michalina.makrama. Dzisiaj zaprosiła nas, aby podzielić się jedną z pasji tj. wyplataniem makramy. Marzena lubi inspirować innych, stad pomysł dzielenia się wiedzą i doświadczeniem podczas warsztatów. Jak słusznie zauważa: "To też doskonała okazja do kobiecych spotkań." Nie sposób się nie zgodzić. Wszystkie czekamy z ekscytacją na pierwsze instrukcje.
![]() |
Praca Marzeny wykonana kilka lat temu. |
Marzena wspomina na wstępie, że jej przygoda z makramą zaczęła się sześć lat temu a następnie opowiada jakie niezwykłe rzeczy można wykonać tą techniką. Objaśnia nam rodzaje sznurka i sugeruje, z których firm najlepiej zamawiać materiały. Z uczestniczkami spotkania wybieramy odpowiadający nam kolor, odmierzamy odpowiedniej długości kawałki, a następnie, z pociętym sznurkiem w ręku, podchodzimy do przygotowanych stanowisk pracy.
Pytam Marzenę, jak zaczęła się jej fascynacja sznurkami:
- "Wszystko ma swój odpowiedni czas i miejsce. Sznurki pojawiły się w moim życiu w trudnym dla mnie czasie zawodowych rewolucji. To był czas, kiedy szukałam odpowiedzi u innych o tym kim jestem i jaką mam wartość. Wyplatanie makram czy firan było jak terapia i medytacja w jednym. Koncentrowałam uwagę na splotach, ćwiczyłam ręce, aby każde kolejne węzełki były coraz ładniejsze. A w głowie zaczynał panować spokój, pojawiały się pytania i rodziły odpowiedzi."
Następnie Marzena uczy nas pierwszego splotu a my ruszamy do robienia początkowych supełków. Część z nas miała okazję uczestniczyć w poprzednich warsztatach, niektóre panie próbowały nawet swoich sił w domu. Ja mam do czynienia z makramą po raz pierwszy, więc chętnie podpatruję inne kobiety. Praca postępuje, koncentrujemy się na swoich splotach, a w pokoju robi się cicho. Mamy szansę przekonać się o tym, o czym przed chwilą mówiła Marzena. Tworzenie makramy to rzeczywiście forma medytacji. Z każdym supełkiem przychodzi coraz większe wyciszenie i oderwanie od codziennych zmartwień.
Nasza instruktorka pokazuje, jak zrobić kolejny splot, aby utworzyć oczekiwany wzór makramy. Wykorzystujemy kilka minut na wypicie gorącej kawy, herbaty i działamy dalej. Na drewnianych podstawach widać zarys prac wypełniających przestrzeń. I to właśnie przestrzeń lubi Marzena w sznurkach najbardziej. "Duże zasłony, kotary, firany, zazdrostki - to w tym czuję się, jak ryba w wodzie."
Zachęca nas do próbowania różnych metod, do robienia wiązań w domu, czerpania inspiracji na warsztatach i w Internecie, ale tworzenia według własnego pomysłu. Dodaje, że w wyplataniu makram "jedyne, co nas ogranicza, to wyobraźnia". Dzieli się z nami spostrzeżeniami na temat pracy:
- "Moja fantazja wynosi mnie poza znane formy. Dlatego też nie mogłam pracować w utartych schematach, dzień w dzień odwzorowywać to samo w kółko. We wszystkim, co robię, szukam jednego: by ożywić to, co nieożywione, nadać sens każdemu dniu i każdej chwili."
Tę pasję i sens czuć w sposobie przekazywania wiedzy, w przygotowaniu miejsca pod warsztaty, w dbałości o szczegóły. W tle leci świąteczna muzyka, wokół pachnie ciastem drożdżowym i gałązkami świerku, umieszczonymi w wazonach, palą się świeczki. Proste, lecz kreatywne i piękne rozwiązania. W przerwie na smakołyki gospodyni dodaje: "Kreacja to moje drugie imię. Lubię organizować przestrzeń, dekorować, meblować i stylizować". Takie spotkanie jest idealną okazją do wprowadzenia się w nastrój nadchodzących wielkimi krokami świąt Bożego Narodzenia. Jesteśmy w dobrych rękach - Marzena wie, jak stworzyć przyjemną atmosferę.
Czas mija szybko, Marzena instruuje co robić w kolejnych krokach. Daje nam wskazówki zdobyte podczas wielu lat wyplatania sznurkiem. Powoli odczuwamy zmęczenie. Mięśnie rąk dają o sobie znać. Niektóre z nas potrzebują usiąść, by dać odpocząć nogom lub plecom. Nauczycielka mówi o podstawowych zasadach BHP. Wspomina m.in o tym, że w zależności od rodzaju sznurka wielogodzinne wyplatanie może nawet poparzyć dłonie.
Na razie gorące mamy tylko policzki. Z emocji i zapału robi nam się ciepło. Cieszymy się z efektów. Od czasu do czasu słychać słowa frustracji, gdy nie od razu udaje się zadany sposób wiązania. Organizatorka pociesza w takich momentach, mówiąc, że to całkiem normalne. Nie zawsze wszystkie sploty wyjdą idealnie, ważne, żeby czerpać radość z procesu.
Rozmawiamy o tym, jak przyjemne jest to zajęcie - wyplatanie i zapomnienie się w działaniu. Marzena dzieli się z nami jeszcze jedną uwagą, filozofią, według której działa nie tylko podczas kreowania:
- "Staram się cieszyć z najmniejszej rzeczy, choć wiem, że to trudne. Ten, kto nie cieszy się z małych rzeczy, nie będzie się umiał cieszyć i z wielkich."
Pod koniec pojawia się temat powrotu do rękodzieła, do makram. Przypominamy sobie, jak kilka dekad temu makramy były bardzo popularnym zjawiskiem. Wypełniały wiele ogólnodostępnych przestrzeni. Ludzie musieli w tamtych czasach umieć tworzyć coś z niczego. Nie było wtedy tych wszystkich sklepów, materiałów, nie było kolorów. Był to bardzo dobry czas na kreatywność. Wyobraźnia używana była często i przez wielu. Później nastąpił czas otwarcia się na nowe – czas próbowania tego, czego przez lata brakowało. Nowe było świetne, ekscytujące, każdy dążył do posiadania nowego, by wynagrodzić sobie lata szarości. Rozbiegliśmy się wszyscy w wyścigu po to nowe, a o starym nikt nie chciał pamiętać, bo i po co. Rękodzieło kojarzyło się z Cepelią, zdecydowanie trąciło myszką.
Zadaję na głos pytanie: „Jak to się stało, że makramy wróciły?”. Jedna z nas słusznie zauważyła, że ludzie zaczynają zwalniać. Po latach biegu potrzebują zatrzymać się i odpocząć. Tak jak wcześniej wspomniałyśmy, plecenie ze sznurka, szydełkowanie czy inne formy rękodzieła sprawiają, że nasz umysł wraca do „tu i teraz” i koncentruje się tylko na bieżącej czynności. To idealny sposób na przystopowanie, na przebodźcowanie, z którym mamy do czynienia w ostatnich latach. Od jakiegoś czasu zaobserwować można wzrost oferty związanej z rękodziełem. Organizowane są warsztaty, spotkania, wydarzenia - każdy może znaleźć coś dla siebie. Jest coraz więcej twórców i osób, które chcą się uczyć. Coraz bardziej doceniamy to, co unikatowe, piękne, co zostało wykonane z pasji i pracy rąk, a nie wyszło z fabrycznej taśmy w tysiącach egzemplarzy.
Dzięki osobom takim jak Marzena mamy szansę nauczyć się czegoś nowego, spotkać w przyjemnej atmosferze, poznać nowe osoby, a być może odkryć nową pasję.
Dzień dobiega końca, tak jak i nasze spotkanie. Marzena pomaga docinać sznurki, robi zawieszki i dziękuje nam za wspólnie spędzony czas. My również serdecznie dziękujemy i wychodzimy lekko zmęczone, lecz bardzo zadowolone i dumne z wykonanych prac. W domu wystarczy wyprasować wiszące sznurki, wbić gwoździk, a makrama będzie ozdabiać nasze pomieszczenia lub przestrzeń osób obdarowanych.
![]() |
Po kilku godzinach pracy moja pierwsza makrama gotowa. |
![]() |
Doświadczone dziewczyny zrobiły trudniejsze choinki. |
![]() |
Makrama stworzona przez Marzenę. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz