Długo trzymałam czytelników bez nowych treści. Nie byłabym sobą, gdybym w ciągu kilku tygodni nie skumulowała planów, których wystarczyłoby na następne miesiące. A później się dziwię, że jakoś nie mogę zapanować nad bieżącym życiem, że nie ma czasu na moje projekty, malowanie, pisanie, o sprzątaniu już zupełnie nie mówiąc. Na koniec zaległam jeszcze na tydzień w łóżku z chorobą. Bywa i tak.
Zacznę może od najbardziej optymistycznego akcentu tj. naszego wyjazdu do Włoch, który po zimie był idealnym doładowaniem baterii. Był to wypad okołoweekendowy, a mimo to poczułam się jak na prawdziwym urlopie. Przede wszystkim z powodu ciepła, które poczuliśmy już po wyjściu z samolotu. Temperatura na południu Włoch, nawet zimą nie spada poniżej 10 stopni, więc powietrze jest ciepłe, nie trzeba czekać na jego nagrzanie do wiosny. Cudowne uczucie. Chodziliśmy w wiosennych butach i kurtkach, momentami nawet bez nakryć wierzchnich.
Polecieliśmy akurat w ostatni weekend karnawału i na miejscu okazało się, że Włosi świętują te dni. Przebierają swoje dzieci w najróżniejsze kostiumy, rozrzucają confetti i serpentyny na ulicach, organizują parady. Przyjemne się na to patrzyło, zwłaszcza na te wesołe dzieci. W ogóle we Włoszech jest kult dzieci, albo inaczej mówiąc zupełnie inne podejście niż u nas, gdzie nadal, choć coraz mniej, potęguje "dzieci i ryby głosu nie mają". Tam dzieci od urodzenia są częścią rodziny i wychodzą z dorosłymi wszędzie gdzie się da, siedzą razem w restauracjach, zostają z dorosłymi do późnych godzin wieczornych. Młode mamy nie zamykają się w domach i nie izolują siebie i dziecka. I te dzieci, przyzwyczajone od początku do hałaśliwych rozmów, wcale nie zachowują się jakoś specjalnie głośno i nie przeszkadzają ludziom obok. Inna sprawa, że Włochów ogólnie ciężko przekrzyczeć i przegadać. Odmienne podejście do dzieci widać też w ubiorze. Nawet w stosunkowo małym mieście, jakim jest Reggio Calabria, widzieliśmy wiele sklepów z ubraniami dla dzieci. Specjalnie nie piszę "z ubrankami", bo stroje dla dzieci są miniaturką kolekcji dla dorosłych. Eleganckie, z dobrych materiałów, ładnie uszyte. Nie jakieś myszki miki i psie patrole. Wiszą miniaturki płaszczy, sukienek, swetrów. Uwielbiam patrzeć na włoskie dzieci w tych zestawach. Wyrabiają w dzieciach takie poczucie smaku i estetyki od kołyski. Ja jestem tym zachwycona.
Mój zachwyt nad włoską kuchnią również nie maleje. Smaku i zapachu włoskiego espresso nie da się podrobić. Dzień zaczynaliśmy od kawy i croissanta lokalnie nazywanego po prostu rogalikiem czyli cornetto. Dalej w ciągu dnia wjeżdżały lody, przekąski w postaci mini kanapeczek, kolejne kawy lub lekkie piwo.
Wieczory zgodnie z lokalnym zwyczajem zaczynaliśmy od aperitifów czyli napoju z alkoholem, którego zadaniem jest pobudzenie apetytu. Wraz z drinkami otrzymujemy małą przekąskę, oliwki, paluchy, orzeszki czy chipsy. Gdy brzuchy są odpowiednio pobudzone a głowy rozluźnione czas na obiadokolację. Nie mieliśmy wiele dni na spróbowanie typowych regionalnych przysmaków. Pierwszego wieczoru trzeba było oczywiście zjeść pizzę, drugiego wybór padł na makaron, a w ostatni zjedliśmy małą focaccię, bo nie byliśmy specjalnie głodni.
![]() |
Pyszności! |
Mąż stwierdził, że mógłby przywyknąć do takiego stylu życia, w szczególności do kawy z rogalikiem i tej pogody. Bardzo mnie to cieszy, bo ja już dzisiaj spakowałabym walizki i przeniosła się do Włoch przynajmniej na zimowe miesiące. Znowu nabrałam chęci i motywacji żeby uczyć się włoskiego. Wcześniej myślałam, że raczej nie będę miała jak go używać. A teraz uważam, że warto się uczyć nawet dla satysfakcji. Poza tym nigdy nie wiadomo, kiedy taka umiejętność okaże się przydatna.
![]() |
Soczyste i słodkie pomarańcze prosto z drzewa. |
By pozostać dłużej w urlopowym nastroju przywieliśmy sobie kawę, paczkę ciasteczek, pyszny ser a także krem pistacjowy a'la nutella oraz dżem z bergamotki. Taki dobry ten dżem. Przy okazji, potwierdza się powiedzenie, że podróże kształcą. Wcześniej myślałam, że herbata Earl Grey swój aromat zawdzięcza kwiatom o nazwie bergamotka. Zdziwiłam się gdy na targu zobaczyłam, że bergamotka to owoc wyglądający jak połączenie limonki i pomarańczy. Okazuje się, że aromat do herbaty Earl Grey to olejek ze skórki bergamotki. I właśnie w Kalabrii uprawianych jest najwięcej drzewek pomarańczy bergamoty.
![]() |
Citrus bergamium. |
Wracając do naszego wyjazdu to miasta Reggio Calabria jako tako nie polecam. Lata świetności ma 50 lat za sobą, dosłownie, bo większość straszących dzisiaj miejsc, które kiedyś przyciągały turystów zostało wzniesionych w latach siedemdziesiątych. Wówczas jako symbol nowoczesnej, wizjonerskiej architektury, z zastosowaniem szkła i metalu. Dziś budynki zaadaptowali sobie imigranci. Zobaczyliśmy duże plakaty z informacją, że miasto pozyskało środki na rewitalizację tych miejsc. Przeszliśmy się na północ miasta aby zobaczyć marinę i jachty. Bezpośredniego dojścia do mariny nie znaleźliśmy, jedynie wejście na teren portu skąd odpływają promy m.in na pobliską Sycylię. Tu również wisiał baner z wizualizacją ultranowoczesnego Centrum Kultury Śródziemnomorskiej. Zwróciłam uwagę, że projekt wykonany był przez słynne biuro architektoniczne Zahy Hadid. Odsyłam na ich stronę - spójrzcie sami na ten kosmiczny design.
Być może powstanie kilku architektonicznych perełek przyciągnie więcej turystów i inwestorów i sprawi, że region nie będzie już tym najbiedniejszym miejscem we Włoszech. Być może jeszcze tam wpadniemy i porównamy. Prawdopodobieństwo jest małe, chętniej odwiedziłabym Sycylię lub inne obszary Kalabrii.
Tyle na dziś. Więcej o marcowych wydarzeniach w kolejnym odcinku. Zostawiam Was w tym włoskim miksie smaków, aromatów i ciekawostek. Taki aperitif o nieprzyzwoitej południowej godzinie, oby pobudził apetyt na podróże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz