środa, 13 marca 2024

Wnętrza magazynów lub bądź swoją bohaterką.

Od paru lat nie kupuję magazynów dla kobiet, co roku jest w nich to samo i szkoda na nie pieniędzy. Po lecie porady w stylu "jak zadbać o przesuszone słońcem włosy", zimą piszą, gdzie znaleźć idealne prezenty lub co dobrego ugotować na święta, wiosna to oczywiście czas na gubienie kilogramów po zimie i rewolucje w szafie a latem wchodzą najmodniejsze bikini i najlepsze kremy z filtrem. Między tymi poradami wplecione są wywiady z ludźmi "sukcesu" i tak powstaje magazyn, który w sumie niczego w życiu nie zmienia. Zdecydowanie wolę przeczytać nawet gorszej jakości książkę, pobudzić wyobraźnię i poćwiczyć skupianie się na jednej czynności. W lutym chciałam zrobić nową mapę marzeń, więc potrzebowałam sporo obrazków. A skąd wziąć obrazki, jeśli nie z gazet właśnie. Mapa wisi już nad moim biurkiem, a ja zostałam ze stosem czasopism i otwieram szeroko oczy w niedowierzaniu jakie tematy są obecnie na topie.

Pomyślałam, że miniony Dzień Kobiet to dobra okazja, żeby o tym napisać. To święto kojarzy mi się z kobiecością, z docenieniem tego jakie jesteśmy wspaniałe i wyjątkowe. jakie pokłady miłości i troski mamy w sobie, jak z niczego umiemy wyczarować ciepło, zupę i dobrą atmosferę. Kobiety, tak jak mężczyźni, to piękne istoty, szkoda tylko, że w dzisiejszym świecie wszystko jest przedstawione na opak. 

Całe piękno kobiecości zatraca się we współczesnym propagandowym przekazie z mediów i politycznej nagonce. Podkreśla się w artykułach to jakie kobiety są biedne i uciśnione, gorzej traktowane i niesprawiedliwie oceniane. Nie znam osobiście kobiet, które są uciśnione i mają nieszczęśliwe życie dlatego, że są kobietami. A Wy? Jeśli są niezadowolone to mają pełną moc, aby to zmienić, w końcu sami sterujemy naszym życiem. Tymczasem mam wrażenie, że namawia się kobiety do walki, do wystawienia pazurów i atakowaniu każdego faceta jak popadnie. Zbrój się i idź na wojnę ze swoim największym wrogiem, mężczyzną, sprawcą wszystkiego co złe na tym świecie.

Pisze się o rozwodach, zdradach, związkach otwartych, zachęca do szukania kochanków tak jakby budowanie trwałej i wartościowej relacji wyszło z mody. Po co się wysilać, dawać coś z siebie, tworzyć coś ważnego z drugą osobą. Może niektórzy zdziwią się o czym ja w ogóle piszę. Zachęcam do sprawdzenia kilku przypadkowych artykułów w popularnych serwisach lub obejrzenia pierwszego lepszego programu czy serialu. Kto ostatnio widział pozytywne historie opisujące szczęśliwe związki i zadowolone z życia, spełnione kobiety? To nie jest tak, że takich par i kobiet nagle nie ma, po prostu się tego nie promuje. 

Mówi się, że my też możemy zostać super bohaterkami, Adasia Niezgódkę zastępuje się Adą, bo przecież główna rola obsadzona przez chłopca jest niezgodna z aktualnym trendem, w którym na każdym kroku tworzone są silne role kobiece/dziewczęce. Rozumiem, że jest to sposób na pokazywanie dziewczynkom, że one też mogą być pełne supermocy, podbijać i zbawiać świat. Jednak osobiście nie wydaje mi się, że to najlepszy dobór strategii, ponieważ zamiast skupiać się na naszych mocnych stronach wysyła przekaz, że mamy być identyczne jak chłopaki. Przecież kobiety już mają supermoce i tak samo jak mężczyźni mogą wszystko. Jedynie ich rodzaj jest inny i sposób zdobywania świata nie taki sam jak u męskich bohaterów. Czemu nie podkreśla się tych wszystkich pięknych cech jakie mają kobiety?  Nie musimy być identyczne jak mężczyźni, dokonywać tego co oni, wojować i popisywać się mięśniami i siłą. Zarówno my, jak i oni jesteśmy wspaniali w tej odrębności, wystarczający z umiejętnościami i predyspozycjami jakie mamy. Nic nie musimy udowadniać. 

Czy nie może już być łagodnych, niewalecznych kobiet, które czują się wspaniale w swojej skórze i są w pełni świadome swoich słabych i mocnych stron? Czy wszystkie musimy być wściekłe, wojownicze, pasywno-agresywne i wrogo nastawione do drugiej płci? Czy wszystkie na siłę mamy udowadniać, że możemy dokonać dokładnie tego samego co mężczyzna? Wydaje mi się, że obecne przedstawianie kobiet przez media może prowadzić do frustracji i zagubienia. Coraz częściej stajemy się Zosią Samosią, gdyż niemodne jest przyznawanie się do słabości. Nie prosimy o pomoc, kiedy jej potrzebujemy, chcemy być silne, aktywne w każdej dziedzinie, idealne w każdej z ról. Zapętlamy się w kozi róg, poświęcamy zdrowie, zapominając o odpoczynku i o nas samych.

Nasuwa mi się jeszcze jedno pytanie, czy w tej nagonce płynącej z propagandowej tuby jesteśmy jeszcze w stanie odnaleźć siebie? Taką prawdziwą, spójną ze swoimi przekonaniami siebie. Czy jesteśmy w stanie odróżnić swoje potrzeby i marzenia, od tych narzuconych przez media, społeczeństwo, politykę?  

Och! dużo tych znaków zapytania! To bardzo obszerny temat, którego wyczerpać w paru akapitat się nie da. Chciałam podzielić się moimi spostrzeżeniami i zachęcić do przyjrzenia się sobie. Zaprosić do poświęcenia czasu na weryfikację swoich prawdziwych wartości, zajrzeć w głąb siebie i sprawdzić co jest naszym przekonaniem, a co zaczerpnęłyśmy z głosów płynących z mediów. To apel, głównie do młodych dziewczyn, bo pewnie one są najbardziej podatne na wpływy z zewnątrz. Zakładam, że mając ponad czterdzieści, pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt lat znamy już siebie i nie dajemy sobą manipulować, chociaż takie zatrzymanie się i krytyczne spojrzenie na to co do nas płynie jest przydatne w każdym wieku. Tego dystansu do hałasów społeczeństwa i krytycznego spojrzenia powinno się uczyć dziewczynki.

W dzisiejszych czasach odwaga bycia sobą jest największym bohaterstwem. Bądźmy więc bohaterkami i zacznijmy tworzyć nasz własny świat zgodny ze swoim wnętrzem a nie wnętrzami magazynów. 






3 komentarze:

  1. Zgadzam się ze wszystkim o czym piszesz...🫶👍

    OdpowiedzUsuń
  2. Głos rozsądku, wreszcie!

    OdpowiedzUsuń