sobota, 26 października 2013

Be careful what you wish for czyli krótka opowieść wizjonerki ;)

Najczęściej piję kawę przed wyjściem z domu, mocne espresso z włoskiej moki, parę minut po szóstej rano. Czasami nie mam tej możliwości, więc w takie dni kupuję kawę na dworcu i zabieram do pociągu. Idąc na peron ze styropianowym kubkiem gorącej kawy w ręku, przypomina mi się moja romantyczna wizja dojazdów do pracy.Wizja z księżniczkowego świata, którą przez lata miałam w głowie. Chciałam być częścią tego wyobrażenia. Wstawać rano, kupować kawę i rogalika w przytulnej kawiarni, rozkładać się w pociągu i jechać do pracy. Wykokosić się wygodnie ubrana w biznesowy strój, w butach na obcasach, w eleganckim płaszczu. Ze ślicznej torebki wyciągnąć książkę albo moleskin i popijając kawę cieszyć się na myśl o nowym dniu. Od czasu do czasu wyglądać przez okno i oglądać piękne chmur, pastelowe niebo i różne odcienie drzew. Wizjonerka...
Mam pociąg do pociągów, od dzieciństwa kojarzyły mi się z przygodą i wywoływały ekscytację. (Mam nadzieję, że jeszcze o tym nie pisałam ;) ) Na początku były synonimem wyjazdu na wakacje i poznawania nowych miejsc. Na studiach, kiedy krążyłam między Szczecinem a uczelnią cel nie był już tajemnicą. Pociąg był drogą a droga sama w sobie jest fascynująca, więc mimo sporej częstotliwości podróże te nadal były powodem do radości. Może stąd moje marzenia o dojazdach do pracy, podsycone zapewne zbyt dużą ilością oglądanych filmów.
Jak wiadomo marzenia się spełniają, jednak nie zawsze w luksusowej wersji. Aby dojechać do dworca najpierw przez piętnaście minut pędzę rowerem. Lekko zziajana kupuję kawę za każdym razem myśląc, że powinnam zainwestować w kubek wielokrotnego użytku bo przecież szkoda marnować tyle styropianu, papieru i plastiku. Lekko rozmemłana siadam w tym samym co zwykle przedziale. Nie mam obcasów ani wspaniałej torebki (buty i torba dostosowane do jazdy rowerem), moleskin leży w pokoju, bo przecież byłoby za ciężko wozić go codzienne ze sobą. Ubranie z biznesowym ma niewiele wspólnego. Trzy pary spodni na zmianę a do tego jakaś bluzka - ważne żeby nie była pognieciona i w miarę dobrana kolorem. O koszuli, spódnicach, rajstopach nie ma mowy. (Jestem za bardzo zmęczona lub nie mam czasu aby o nich myśleć. Mogłabym oczywiście, ale wolę moją ograniczoną ilość wolnego czasu poświęcić na naukę.) Paznokcie nie pomalowane, makijaż zrobi się w biurowej toalecie. Są za to perfumy, książka, kawa a czasami nawet rogalik. Pastele za oknem są też.
Jak widzicie rzeczywistość odbiega trochę od marzeń co nie oznacza wcale, że jest mniej ekscytująca. Jestem zadowolona, lubię jechać rowerem przez puste ulice. Nadal czuję lekkie podniecenie kiedy rozkładam swoje rzeczy na siedzeniu w pociągu. Pociąg sam w sobie jest czysty, nowy i nieśmierdzący więc podróż upływa mi przyjemnie. Na dłuższą metę takie dojazdy są wykańczające. Zajmują najzwyczajniej za dużo czasu i jestem pewna, że gdyby nie moje wizjonersko optymistyczne podejście już dawno rzuciłabym wszystko w diabły ;)

2 komentarze:

  1. Po przeczytania odruchowo szukałem przycisku "Lubię"
    haha.... życie jest piękne,
    a na marginesie przydałaby się jakaś foto-relacja ;)

    OdpowiedzUsuń