środa, 5 czerwca 2013

niewolnictwa ciąg dalszy lub kawiarniane doświadczenia

Dzisiaj ponownie poczułam się jak niewolnik na polu bawełny. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie próba wykorzystania pracowników do maksimum. W "anielskiej" kawiarni pracuję z jeszcze jedną Polką. Niespodziewanie zostałam główną kelnerką a koleżanka przychodzi tylko na parę godzin dziennie. Obiektywnie mówiąc ona bardziej przykłada się do sprzątania. Ja po całym dniu nie miałam już siły zmiatać każdego okrucha, ale może mam inne zalety skoro pracuję na pełen etat a dwie inne dziewczyny zostały odprawione po paru dniach. Tak czy owak obie pracujemy bardzo ciężko i staramy się robić wszystko jak najlepiej. Właściciel widząc jak świetnie dajemy sobie radę postanowił sprawdzić nasze możliwości wymyślając codziennie nowe zadania. Do naszych obowiązków należą: przyjmowanie zamówień, serwowanie, sprzątanie stolików, (czyli praca kelnerki) oraz zmywanie talerzy, kubków, sztućców, parzenie kawy i herbaty, serwowanie napojów, robienie tostów, przyjmowanie pieniędzy, sprzątanie łazienki, lodówek, mycie i zamiatanie (od wczoraj mamy odkurzacz!) podłogi, mycie okien, robienie soku z pomarańczy, lemoniady, mycie maszyny do soku, zwijanie sztućców w serwetki, mycie ekspresu do kawy, uzupełnianie lodówek, uzupełnianie solniczek i innych pojemników, wycieranie wszystkich półek, przekładanie ciężkich talerzy z suszarki na półkę, opróżnianie koszy, przenoszenie stolików i cokolwiek danego dnia przyjdzie właścicielowi do głowy... A wszystko wykonywać należy szybko i z uśmiechem.
Dzisiaj obudził się wewnętrzny głos buntownika, wszystkie te zadania w zestawieniu ze stawką pięciu funtów na godzinę (minimalna wynosi sześć dziewiętnaście) wydały mi się zbrodnią w biały dzień. Fakt, możemy jeść cokolwiek chcemy i pić herbatę, kawę czy puszkowe napoje. Możemy mieć bezpłatną godzinną przerwę (wymaganą przez prawo) jednak innych plusów nie zauważyłam. Starałam się ignorować to wszystko i skoncentrować na nauce parzenia kawy. Koleżanka ma kurs baristy, więc uczy mnie jak zrobić dobrą pianę i jakie proporcje zachować. Robienie dobrej kawy sprawia mi dużo radości i satysfakcji jednak to za mało aby zostać w tym miejscu.
Oprócz robienia kawy uczę się jak nie powinna wyglądać organizacja. Widzę jak zmienianie czegoś w niewłaściwy sposób wpływa na jakość obsługi i brak koordynacji. Szef wprowadza codziennie nowe zasady, więc nikt nie wie co ma robić i w najbardziej ruchliwym punkcie dnia wszyscy zaczynamy się gubić. Zmienia koncepcje, godziny naszej pracy, podział zadań, numery stolików, system przyjmowania zamówień. Chaos. Najchętniej wydałabym własne rozporządzenia i zastosowała usprawnienia, ale niestety to nie mój biznes :) Mam nadzieję, że będę pamiętać o tej lekcji będąc właścicielką własnej kawiarni.
Morał z tej historii płynie następujący: Z każdego punktu naszego życia możemy wyciągnąć jakąś naukę, wystarczy tylko mieć otwarty umysł i obserwować otoczenie :) Morał drugi, mniej optymistyczny: Nauka nauką, ale praca poniżej minimalnej krajowej ma się nijak do mojego celu odłożenia na wyjazd do Azji. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz