środa, 29 maja 2013

oswajanie tygrysa vs. własne wybory

Londyńska dżungla nawet dla wprawionego tygrysa okazała się wyzwaniem. Po pierwszych dniach amoku i zagubienia udało mi się oswoić ze znaczną częścią połączeń, przynajmniej częściowo zorientować się jak dojechać w poszczególne miejsca i jak korzystać z dostępnych na przystankach i ulicach planach miasta. Miejski instynkt powoli powraca i myślę, że za dwa lub trzy tygodnie będę się tu czuła jak w domu.

Przez tydzień zdążyłam już odkryć gdzie jest najbliższy basen, najtańsze w Londynie kino, jak dojść do dwóch pięknych parków i jednego dzikiego (jak na miejskie warunki) lasu :) Wpisałam kilka wspaniale wyglądających kafejek na prywatną listę "do odwiedzenia", oprócz tego wystawy, galerie, wydarzenia.
Zdecydowanie uwielbiam Londyn. Nie przypuszczałam, że tak mnie wciągnie. Wszystko co miasto może zaoferować połączone z dobrze wpasowaną zielenią specjalnie dla ludzi nie wyobrażających sobie życia bez drzew i przyrody. Jestem w miejskim niebie ;) Kocham zatłoczone ulice, tysiące przeróżnych ludzi stanowiących wspaniałe źródło nie tylko modowej inspiracji. Każdy z innymi pomysłami w głowie, z inną ciekawą historią do opowiedzenia, innymi doświadczeniami i dążeniami. Niezwykłe miasto, niezwykli mieszkańcy. Uwielbiam zapach metra, świetne zorganizowany transport, ogrom miejsc do zobaczenia, ilość kawiarni, pubów, knajpek.

Odnośnie ludzi to poznając managerów, projektantów, producentów filmowych i przedstawicieli równie niecodziennych zawodów zaczęłam się zastanawiać nad moim zajęciem. Czy praca kelnerki to nie obciach? Czy mówiąc czym się zajmuję nie szufladkuję się do kategorii mało ambitnej, być może nie wykształconej dziewczyny, która nie ma innego wyjścia i musi obsługiwać gości. Myśl wyparowała szybko w promieniach słońca, bo przecież tylko ja wiem jaka jest rzeczywistość. Wiem w jakim kierunku idę i dlaczego jestem w tym miejscu. Moje życie, moje marzenia i moje wybory. Nie muszę się tłumaczyć, jestem szczęśliwa i tylko to się liczy. Myśl była tylko pozostałością chwastu zwanego "porównywanie się do innych", ostatnim małym korzeniem, który zapodział się wśród optymistycznych, wypełnionych radością i życiem wiosennych stokrotek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz