poniedziałek, 1 lipca 2013

Chłopak z gitarą byłby dla mnie parą.

Dwadzieścia lat temu dostałam na urodziny gitarę. Byłam harcerką i chciałam grać tak jak inni, zabierać moją gitarę na obozy i śpiewać przy ognisku. Pamiętam ciemnobrązowy instrument i trzynaście przyczepionych do niego balonów a także trzynaście stojących w wazonie tulipanów. Kupiłam książkę do nauki gry i zaczęłam nową przygodę. Nauczyłam się kilku chwytów po czym pojawił się problem, nowa gitara bardzo szybko się rozstroiła. Zaniosłam ją do koleżanki jednak nastrojenie nie wystarczało na długo. Były to prastare przedinternetowe czasy, w których komputer służył tylko do grania w gierki a o telefonach komórkowych nikt nie słyszał ;) Nikomu nie śnił się nawet taki wynalazek jak smartphone z aplikacją umożliwiającą bezproblemowe nastrojenie gitary. Założyłam, że brak umiejętności ustawienia strun oznacza, że nie mam słuchu i nie powinnam zabierać się za naukę. Niestety nikt nie wyprowadził mnie z błędu, więc przygoda zakończyła się jeszcze szybciej niż się zaczęła. Widocznie nie byłam wystarczająco zmotywowana dlatego tak szybko się poddałam, być może miałam mało cierpliwości albo po prostu potrzebowałam nauczyciela. Nie wiadomo.
Wiadomo natomiast, że dwadzieścia lat później zafascynowany muzyką Włoch zapytał jaką piosenkę chciałabym usłyszeć. Poszukał chwytów, wziął gitarę i zaczął grać namawiając mnie do śpiewania z nim. Eureka! Śpiewanie i granie jest jak niespodziewane odkrycie pokładów dobrej energii. Można to porównać do wypuszczenia ptaka z klatki, uwalnia kreatywność otwierając jednocześnie drzwi do artystycznej części naszego umysłu. J. postanowił, że nauczy mnie grać i tym sposobem zabrałam się za coś co od wielu lat mrugało przygasłym już światłem z listy rzeczy do zrobienia. Podziwiam osoby, które potrafią grać na jakimś instrumencie i zawsze patrzyłam na nie z nutą zazdrości ponieważ uważam, że grając dokonują czegoś magicznego. J. pokazał mi, że ja też mogę być częścią tej magii :)

2 komentarze:

  1. Mi ktoś kiedyś powiedział, że jestem artystycznym beztalenciem i nie potrafię prostej kreski nawet z linijką narysować. To było bardzo zniechęcające... Ale przeszło rok temu szukałam w galeriach internetowych bransoletki dla siebie i nie mogłam nigdzie znaleźć tej wymarzonej. Pomyślałam, że sama sobie mogę taką zrobić, poszukałam stron z instrukcjami, tutorialami itp. i zrobiłam ją :), zaprzeczając teorii, że nigdy nie powinnam tykać się czegokolwiek, co będzie wymagało zdolności manualnych :).
    Widać nie można polegać na opinii innych osób, ani nawet zbyt pochopnie oceniać samych siebie, tylko próbować i nie zniechęcać się :)
    Pozdrawiam,
    Emilia http://rozwoj-i-cele.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam książkę "The Element: How Finding Your Passion Changes Everything" Kena Robinsona. (Myślę, że jest też dostępne tłumaczenie) Świetnie opisuje jak edukacja zniechęca młodych ludzi do odkrywania swojej pasji i do bycia kreatywnym. Pamiętam złość i uczucie niesprawiedliwości, kiedy nauczycielka plastyki oceniała moje prace według własnego gustu. Gdyby nie jej krytyka może nie wbiłabym sobie do głowy, że nie potrafię rysować. Zamiast oceniać powinna nas zabrać do galerii sztuki współczesnej i zachęcić do eksperymentowania i nauki.

    OdpowiedzUsuń