wtorek, 16 lipca 2013

Sukces numer trzy czyli obym tym razem popracowała trochę dłużej ;)

Jutro zaczynam nowy etap mojego pobytu w Anglii. Najpierw były trzy tygodnie pracy awaryjnej, później dziesięć dni pracy która miała być wspaniałym źródłem dochodu i szybkim sposobem na oszczędzanie a skończyła się bólem brzucha. Następnie miesięczna przeprawa u Tajki, z której muszę przyznać dużo wyniosłam a na koniec londyńskie zetkniecie z rzeczywistością czyli Curved Angel Cafe. Po wielu godzinach spędzonych na szukaniu pracy, po dziesiątkach wysłanych przez ostatnie tygodnie aplikacji i kilku rozmowach kwalifikacyjnych w końcu udało mi się dostać porządna pracę zgodną z moim doświadczeniem i wiedzą. Są dwa minusy, firma mieści się poza Londynem, więc dojazd w jedną stronę zajmie mi ponad godzinę. Drugi minus, oferują mniej niż się spodziewałam i dają tylko 20 dni wakacji. Zgroza!!! (Myślę, że nawet angielska pogoda nie jest tak wkurzająca jak fakt, że tutaj pracodawca decyduje o ilości twojego urlopu).
Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie jak wrócę do zwykłego trybu, w którym trzeba spędzać osiem godzin w biurze, siedzieć przed kompem i rozwiązywać czyjeś problemy przez telefon. Nie ma co o tym myśleć, każdy powrót z urlopu jest ciężki i pewnie uda mi się przywyknąć. Najgorsze będzie ograniczenie wszystkich przyjemności. Odkąd odeszłam z kawiarni minął miesiąc. (Aż miesiąc?) Zdążyłam zrobić mnóstwo nowych rzeczy, na które pewnie nie będę miała już czasu a na pewno nie tyle co dotychczas. Uczyłam się grać na gitarze, sadziłam kwiaty, robiłam zdjęcia i odkrywałam Londyn na rowerze. Wymyślałam bardzo smaczne dania i razem z J. stworzyłam ogródkową kawiarnię tylko dla nas. Taki czas przydałby się każdemu, na pobudzenie wyobraźni i kreatywności. Naprawdę nie wiedziałam, że potrafię zrobić tak wiele, nawet grać w piłkę nożną ;)
Oczywiście bardzo się cieszę, że nareszcie znalazłam zatrudnienie i to na dodatek w znanej firmie na całkiem ciekawym stanowisku. Nie będę musiała myśleć o pieniądzach a przede wszystkim spędzać kilku godzin dziennie na szukaniu ofert. Najbardziej cieszę się na myśl o nowych umiejętnościach i doświadczeniach jakie zdobędę. Zmieniłam trochę swoje nastawienie i coraz bardziej zależy mi na nauce, dla siebie ale również na przyszłość. Przy okazji dodam ciekawą pozycję do cv dzięki czemu za jakiś czas znajdę coś lepiej płatnego w Londynie. Taki jest plan, nauczyć się jak najwięcej, poprawić angielski i za parę miesięcy szukać pracy na miejscu.
Jedno jest pewne, cierpliwość, wiara w sukces i upór bardzo się opłacają :)

Przy okazji kreatywnych wyczynów polecam następujące danie:
- makaron penne (ugotowany al dente)
- oliwa z oliwek
- trochę sera gorgonzola
- garść ugotowanej zielonej fasolki szparagowej
- pół podsmażonej lekko cukini
- pół podsmażonej zielonej i pół czerwonej papryki
- ząbek czosnku podsmażonego razem z papryką
- ewentualnie trochę podsmażonego szpinaku
- dużo pieprzu

Warzywa po ugotowaniu/podsmażeniu wymieszać na patelni z makaronem i serem aż do rozpuszczenia tego ostatniego. Smacznego :)
Bardzo chaotyczny przepis, ale łóżko wzywa. Dobranoc. Żegnaj wolności ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz