piątek, 5 kwietnia 2013

cholerna pewność siebie oraz rozdwojenie jaźni

Skąd ludzie biorą taką pewność siebie i wiarę, że wszystko jest możliwe?

Też jestem optymistką, ale mimo prób przestawienia myślenia nadal mam za mało pewności siebie i za często porównuję się do innych. Miałam już tego nie robić, przez chwilę myśli były czyste jak wiosenna trawa niestety chwasty szybko odrastają, ciężko je wyplewić.

Wieczorem wracając do domu zaczęłam analizować moje plany i zrozumiałam, że zmierzam do celu raczej po omacku, mam plan i wiem co chcę osiągnąć lecz poszczególne kroki są bardzo chaotyczne i nieprzemyślane. Po części dlatego, że za bardzo się miotam i wszystko chcę robić jednocześnie. Chcę mieć kawiarnię, chcę dużo zarabiać a także rzucić wszystko i jechać na parę miesięcy do Azji. Chyba czas się w końcu ogarnąć i przemyśleć co jest ważne w tym momencie oraz w dłuższej perspektywie. Co za kilka lat przyniesie większy zysk, nie tylko w kategorii materialnej lecz przede wszystkim w kategorii osiągnięcia szczęścia. (Za parę lat chciałabym mieć nowiutką torebkę od Chanel, więc szczęście składa się po części z pieniędzy ;))

Wczoraj byłam na "służbie" w kawiarni. Pracowałam przez sześć godzin i wyszłam rozpromieniona. Przypuszczałam, że obsługiwanie klientów będzie satysfakcjonujące, ale nie sądziłam, że aż tak. Byłoby jeszcze lepiej gdybym miała czas na zapoznanie się z menu i z zasadami jakie tam panują, czułabym się pewniej. Oprócz mnie przyszły dwie inne dziewczyny, dostałyśmy fartuszki, zastępca menedżera (łamanym angielskim) objaśnił po krótce jak wbijać zamówienia i ruszyłyśmy na salę niczym na wybieg. Modliłam się, żeby dobrze zrozumieć zamówienia gości. Raz tylko poprosiłam o powtórzenie wyjaśniając, że to mój pierwszy dzień i jeszcze nie znam menu. Śmiesznie trochę, no ale cóż, grunt to się nie poddawać i wybrnąć z sytuacji. Skarg na obsługę nie było. Dwadzieścia minut przed końcem właściciel powiedział, że przecież mogę zrobić sobie przerwę i nawet zamówić coś do jedzenia. Wypiłam kawę i dostałam kanapkę na drogę oraz informację, że w poniedziałek powinna być odpowiedź o wynikach castingu ;) Myślę, że to pewnego rodzaju oszustwo. Codziennie mogą brać trzy osoby na próbę, nie płacić im ani grosza i mieć tym samym darmową pomoc. Miło byłoby dostać chociaż parę funtów na pokrycie kosztów dojazdu bo nie podpierałyśmy ścian.

Niezależnie od rezultatów bardzo się cieszę, że pojechałam i zdobyłam moje pierwsze w życiu kawiarniane doświadczenie. Dopiero teraz widzę z ilu szczegółów składa się praca w takim miejscu i o ilu rzeczach trzeba pamiętać.

Uśmiechnięta poszłam na spotkanie z headhunterem przekonana, że mogę przenosić góry. Zaczął opowiadać o pracy, którą mi wyszukał, o tym jaka to wspaniała szansa na wciągnięcie się w usługi (czyli od nowa w coś co robiłam między innymi we Wrocławiu) i zarabianie sporych pieniędzy. I znowu namącił mi w głowie co sprowadza się do moich wcześniejszych rozkmin pt. kawiarnia vs. korpo. Czasami (permanentnie od kilku lat?) czuję się jakbym miała rozdwojenie jaźni. Jedna połówka mnie chce żyć w luksusach, w chmurze pięknych perfum i na obcasach od Jimmy Choo. Druga chce zanurzyć się w artystyczno kawiarnianym świecie o zapachu mocnej kawy jednocześnie robiąc zdjęcia, oglądając galerie i przeróżne filmy. (Gdyby połówki były trzy to ostatnia zajmowałaby się na zmianę podróżowaniem i urządzaniem domu)

Nie zdziwię się jeśli kogoś rozbolał ze śmiechu brzuch, mnie też boli, ale od napięcia. Spinam się, bo nie wiem w którym kierunku iść. Miałam już zamiar przeprowadzić się do Londynu i podjąć stanowisko Smile Executive latając od stolika do stolika ;) a tu przychodzi headhunter i strzela tekstami o karierze i pieniądzach. Zamiast szaleć może powinnam posłuchać jego rady, poświęcić dwa lata, nauczyć się jak najwięcej i wtedy zrobić kolejny krok, ale tym razem do przodu? Pan Cholernie Pewny Siebie prawdopodobnie ma rację. Ma dwadzieścia sześć lat i przekonanie, że za kolejne pięć będzie milionerem. Patrząc na niego nie mam wątpliwości, że to osiągnie.

Obym ja nie przetraciła następnych pięciu na szukanie swojego miejsca. Dużo energii marnuję na zmiany, na nabranie rozpędu za każdym razem kiedy zaczynam coś nowego. Wiem jedno, mimo wszystkich mądrych rad i tak zrobię to co będzie wydawało mi się słuszne, bo tylko ja wiem co we mnie tkwi. I pewnie połączenie dwóch połówek jest możliwe i całkiem realne, wystarczy mieć porządny plan, dużo cierpliwości oraz działać konsekwentnie nie zważając na przeciwności ani tak zwane rozpraszacze.

Rozwiązanie jest proste. Zarabiać pieniądze w korporacji, odkładać na Azję, uczyć się a w weekendy albo wieczorami pracować w kawiarni. Niech mi tylko nie przyjdzie do głowy podjęcie pracy w jakiejś wiosce. Kury plotkują na grzędzie a nie przy filiżance kawy.

7 komentarzy:

  1. najlepszy post jaki napisalas ;)
    Aras

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciukii dwa :) !!!

    Ja zbieram hmmmm

    Moskwa

    Alpy niemieckie

    Iran

    POzdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. haha
    chyba za dużo myślisz i przez to się stresujesz :)
    poważnie, czasami chyba zazdroszczę ludziom, którzy nawet nie tyle pogodzili się ze swoim losem, ale nawet nie podjęli próby analizy własnego życia i celów.
    Ot, żyją z dnia na dzień, pracują, narzekają, ale dalej pracują, potem wydają uzbierane środki na nowy samochód, mikser, tv, lub buty od Jimmy Choo ;)
    i tak od nowa, kolejny weekend, kolejny poniedziałek, kotlet, ziemniaki, kiszona kapusta i tak do bólu, starości,a starość jak powiedział jeden z pisarzy jest obrzydliwa, fizyczny ból ciała... ale ma pewną zaletą: niczego już się nie boimy...
    ale dosyć tego malkontenctwa :)
    Ostatnio rozmawiałem z kolegą, który od pewnego czasu biega, zaczął zmotywowany zrzuceniem wagi (fakt udało mu się -minus 26kg!), ale teraz robi to dla przyjemności, jak to nazwał "dla adrenaliny". Zapytał czemu ja nie zacznę? Powiedziałem mu, że powieszę sobie karteczkę na tablicy "Jutro zaczynam biegać", on na to od razu odparł : "skreśl słowo jutro"
    Dało mi to do myślenia, wszystko co dotąd planowałem umiejscawiałem w przyszłości i ... wiadomo jak to się kończyło....
    pozdrawiam
    t
    ps.
    w Szczcinie dzisiaj nadal pada śnieg :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście że ludzie żyjący od kotleta do kotleta mają prościej ale czy chciałbyś się z nimi zamienić? Ja już wolę swoje rozmkiny i nadzieję, że osiągnę to co chcę a przede wszystkim, że odkryję na czym naprawdę mi zależy :)
      Znajomy który schudł 26 kilo? Coś mi to mówi, z branży filmowej może? :)

      Usuń
  4. Can Ι just ѕау whаt a relief to discover
    sοmeone that genuіnely knοws ωhat they're talking about online. You definitely understand how to bring an issue to light and make it important. More and more people have to look at this and understand this side of the story. I was surprised that you aren't mоre populaг becausе you сегtainlу haѵe the
    gift.

    Havе a loοκ at my blog post: szukam-dziewczyny.net

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thank you :) It's quite a new blog so maybe that's why it isn't that popular.

      Usuń