środa, 24 kwietnia 2013

o ryzyku i podchodach

Dzisiaj z samego rana byłam na kolejnej rozmowie i tak naprawdę nie wiem jak mi poszło. Teoretycznie dobrze, trzydzieści minut zamiast sześćdziesięciu, standardowe pytania, całkiem miło i bezstresowo. Trzy młode dziewczyny z czego tylko jedna Angielka. Tak się zastanawiam czy nie powiedziałam jakiś bzdur. Pewnie wypadłabym lepiej gdybym się wyspała. Zachciało mi się jednak włóczyć dwa dni po Londynie, wróciłam wieczorem i jakoś nie zdążyłam się wyspać do szóstej rano. Co ma być to będzie. Mam nadzieję, że jutro będę wiedziała coś więcej. W przeciwnym razie trzeba będzie podjąć ryzyko i powiedzieć firmie spod Oksfordu, że potrzebuję jeszcze kilku dni na podjęcie decyzji. Ryzyko takie, że nie będą chcieli czekać. Jednak to i tak lepsze rozwiązanie niż postawić wszystko na jedną kartę i zrezygnować jutro z tego stanowiska.

W najgorszym przypadku, tj. gdybym odrzuciła jedną ofertę a drugiej nie dostała, będę nadal pracować u wiedźmy i szukać czegoś nowego. Wolałabym jednak tego uniknąć, po pierwsze czas zacząć zarabiać pieniądze a po drugie podobno jest kryzys, więc nie ma co wybrzydzać.

Nie ma co się martwić na zapas. Już raz przejmowałam się przeprowadzką do Peterborough po czym okazało się, że headhunter to bardzo mało profesjonalny osobnik. Zakładając, że oferta istniała (i nie była wymyślona jako pretekst spotkania), londyński łowca głów nie zrobił nic, żeby dowiedzieć się o szczegóły i mnie polecić, ponieważ "mnie polubił i nie chciał żebym wyjeżdżała tak daleko". Bez komentarza...
Trafiam od czasu do czasu na takie dziwne przypadki. Taki oto przykład: Współlokator, od którego wynajmuje pokój ciągle prawi mi komplementy, więc zaczęłam go unikać aby nie psuć atmosfery. Udaje super dobrego i zainteresowanego. Może i jest z natury dobry, ale założę się, że gdybym miała garbaty nos a na nim purchawki niczym Hogata pewnie siedziałby w pokoju i nie wymyślał. W czwartek pojechał gdzieś na tydzień. Zostawił mi kwiaty, list i jeszcze pieniądze z dopiskiem żebym spędziła miło weekend. Co też niektórym przychodzi do głowy. Kryzys wieku średniego poprzestawiał mu klepki?  Znowu szkoda energii na komentarz. Pójdę lepiej odespać niedzielno-poniedziałkowy weekend zostawiając wam niestandardowy Londyn w tle.
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz