niedziela, 14 kwietnia 2013

minipościk

Na razie nie ma wielkich zmian, ale nadal mnóstwo się dzieje stąd nie za dużo mam czasu na pisanie.

Po przemyśleniu oraz kilku uwagach mądrych osób postanowiłam zainwestować dwadzieścia funtów plus parę godzin w podróży i pojechać w poniedziałek na rozmowę kwalifikacyjną pod Oxford. Nie ukrywam, że robię to po części z próżności a po części z rozsądku. Z próżności, ponieważ osoba z firmy rekrutującej przekazała, że moje cv wywarło na ludziach z firmy dobre wrażenie ;) a z rozsądku, bo warto mieć alternatywę (na wypadek gdyby mnie wybrali a w drugiej firmie nie), dodatkowo przećwiczyć kolejne możliwe pytania i zebrać doświadczenie.

Z firmą, na której mi zależy mam rozmowę telefoniczną w nadchodzący czwartek. Musi być dobrze.

Tymczasem pracuję nadal w tajskiej restauracji, zebrałam już cztery funty napiwku i codziennie uczę się wielu przydatnych rzeczy. Bardzo ciekawe doświadczenie. Jutro pierwszy raz będę sama na sali. Mam nadzieję, że jakoś to przeżyję i nie popełnię wielu gaf, najlepiej ani jednej. Zabawne jak zmienia się perspektywa. Niektóre rzeczy wydawały mi się oczywiste i proste. Są takie do momentu gdy nie musisz ich wykonywać. Jako miłośniczka kawiarni wielokrotnie obserwowałam kelnerów i myślałam, że to wspaniałe i nie trudne zajęcie. Nadal myślę, że jest to bardzo przyjemna praca, ale niestety nie taka łatwa. Trzeba być szybkim jak błyskawica, uśmiechniętym, mieć wdzięk i grację, oczy dookoła głowy i wyrobione mięśnie rąk, do tego pamięć oraz dobrą organizację. Dopisałabym jeszcze kilka cech jednak nie chcę przedłużać. Przecież miał to być minipost :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz