poniedziałek, 4 marca 2013

Londyn - nowe oblicze

W weekend w końcu otworzyłam konto. Dzisiaj potwierdziłam swoją tożsamość w czymś podobnym do urzędu pracy, więc za około dwa tygodnie powinnam dostać numer ubezpieczenia społecznego potrzebny do opłacania składek i podatku. Wydaje mi się, że jest to ostatnia rzecz, którą muszę załatwić. Mam trzy tygodnie na znalezienie nowej pracy tak aby zdążyć przed rozpoczęciem miesięcznego okresu wypowiedzenia. O tyle dobrze, że w Anglii wypowiedzenie liczy się od momentu złożenia podania a nie od pierwszego dnia następnego miesiąca.

Powiedzenie "do trzech razy sztuka" tym razem się sprawdziło. Wczoraj po raz trzeci byłam w Londynie i tym razem wróciłam zachwycona. Trafiłam na wyjątkowo słoneczny dzień z błękitnym niebem i pięknymi obłokami jak z obrazka. Szkoda, że nie mogłam zrobić zdjęć. Pojechałam z zamiarem szukania londyńskiego graffiti, ale spiesząc się na pociąg nie sprawdziłam czy w aparacie jest karta, włożyłam tylko naładowaną baterię i wyszłam. Zamiast włóczyć się po artystycznych dzielnicach korzystałam z uroków zatłoczonego nabrzeża. Lubię tłok. Nie lubię natomiast smrodu, który często wydobywa się z bud z jedzeniem. Tym razem, mimo sporego targu z przekąskami nie było czuć woni odgrzewanych kebabów lub smażonej kiełbasy z cebulą. I co najważniejsze nigdzie nie leciało chamskie disco. Pełen spokój, jak na niedzielne popołudnie przystało. Trochę to dziwne, zero smrodu, zero hałasu, tylko mnóstwo zadowolonych ludzi i Londyn Eye górujące nad wszystkim. Przejechałam się metrem w kierunku London Bridge i zobaczyłam kolejne oblicze Londynu. Idealne połączenie nowoczesnej architektury ze starymi ceglastymi domami. Mogę tu zamieszkać :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz