poniedziałek, 25 lutego 2013

CHANEL N° 5

Niedziela zaczęła się fantastycznie. Ucieszona ciepłem grzejnika wypiłam kawę i zabrałam się za przeglądanie notesu oraz wsadzonych w środek tajemnych kartek. Znalazłam taśmę klejącą, więc rozwiesiłam na szafie różne magiczne hasła, między innymi listę Azja 2013/2014 oraz skrócony plan na moje wymarzone życie. Pełen optymizm.
Rozejrzałam się po pokoju, po rzeczach które przywiozłam i doszłam do wniosku, że chyba nie za dobrze się spakowałam. Zabrałam trzy pary butów na obcasach, jedenaście! flakonów perfum, mnóstwo biurowych ubrań, tylko jeden wełniany sweter i zero ciepłych butów. Serio? Może zgubiłam gdzieś jedną walizkę? Dobrze, że chociaż czapek i szalików mam trzy komplety, zawsze mogę owinąć nimi stopy. No cóż, chyba błędnie założyłam, że od razu wprowadzę się do ciepłego domu, będę miała pracę w City, najlepiej z służbowym samochodem by nie taplać się w kałużach. A perfumy? Przecież zawsze trzeba pięknie pachnieć, nawet pracując w domu pogrzebowym, a może wtedy najbardziej.
Skoro wszystko jest w naszej głowie i bogacimy się przez odpowiedni sposób myślenia to powyższy scenariusz jest całkowicie realny. W ciepłym apartamencie do snu wystarczą jedynie Chanel N° 5, właśnie po to je zabrałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz