środa, 20 lutego 2013

Rano, wieczór, we dnie, w nocy...

Nie pracuję już od miesiąca. Najpierw zwolnienie, później urlop i na końcu bezrobocie :) Na marginesie, pierwszy raz w życiu jestem bezrobotna i zwolniłam się nie mając innej pracy. Mam dużo wolnego czasu, szczególnie odkąd wyjechałam. W Szczecinie ciągle było coś do zrobienia. Załatwianie spraw przed wyjazdem, spotkania z mniej lub bardziej znajomymi osobami ;) , upychanie rzeczy w szafach i całe mnóstwo przyjemnych czynności. W Anglii jak na razie zajmuję się zdobywaniem dokumentów, szukaniem pracy, wysyłaniem aplikacji, pisaniem bloga. Prawie cały dzień przesiaduję przed kompem bo wysyłanie podań o pracę jest strasznie czasochłonne i wciąga jak bagno. Dobrze, że chociaż wychodzę biegać. Chodzenia do pracy mi nie brakuje bo ani trochę się nie nudzę. Tylko pieniądze mogłyby napływać same na konto. O! taka opłata za szukanie pracy ;) Jeden funt za każdą wysłaną aplikację? Tak, całkiem opłacalny interes. Czemu rząd brytyjski jeszcze tego nie wprowadził? Przynajmniej byłaby pewność, że ludzie nie otrzymują zasiłku za oglądanie telewizji.

Nie pracuję dlatego mam czas na różne niecodzienne przemyślenia, tym razem aspekt socjologiczny. Zastanawiałam się kiedy lepiej jest udostępniać nowe posty, na bieżąco czyli zaraz po tym jak coś skrobnę, czy może o konkretnej godzinie. Wczoraj skończyłam pisać dosyć późno i nie byłam pewna czy ktokolwiek to przeczyta. Udostępniłam na Facebooku i po chwili okazało się, że całkiem sporo osób jeszcze nie śpi i śledzi portal. Rano, kiedy wszyscy są w pracy i bardzo pilnie wykonują swoje obowiązki ilość fejsbukowych postów jest jeszcze większa niż wieczorem. Blogowe statystyki rosną niezależnie od pory dnia.

Morał oczywisty, ludzie non stop łączą się z książką twarzy, która stała się współczesnym aniołem stróżem. Rano, wieczór, we dnie, w nocy, facebook zawsze do pomocy ;) Codzienna, a właściwie całodobowa porcja modlitwy.

FB to dobra rzecz i bardzo lubię z niego korzystać. Po odpowiedniej selekcji może służyć za wartościowe źródło informacji. Po co zaglądać na kilkadziesiąt stron skoro wszystko przepływa przez fejsa. Promocje tanich lotów, repertuar kin, imprezy, wydarzenia, ciekawe artykuły, wszystko czym się interesujesz. Super sprawa.
Mimo całej wspaniałości facebook nadal zabiera za dużo czasu i bardzo nas pochłania. Z tego względu kilka razy sprawdzałam czy potrafię bez tego funkcjonować. Robiłam sobie fejsbukowy detox żeby zobaczyć czy jestem uzależniona a jeśli tak to w jakim stopniu. Na szczęście nic mi nie jest ;) Mój sposób na odtrutkę jest prosty, podczas urlopów i spontanicznych wyjazdów nie korzystam z internetu. Naprawdę warto spróbować. Wspaniałe uczucie ulgi kiedy uwalniasz się na dwa tygodnie od jakichkolwiek wiadomości. Myślę, że tylko wtedy można w pełni oderwać się od rzeczywistości, zapomnieć o codzienności i cieszyć się nowym miejscem.

Wracamy do domu z oczyszczonym umysłem i nagle, w pakiecie z beztroską głową pojawia się dodatkowa porcja czasu. Czas na czytanie książki, poukładanie papierów, zrobienie przeglądu w szafie, spacer albo uważne słuchanie muzyki. Jeszcze przez kilka dni nie ciągnie nas do stałego bycia na łączach lecz stopniowo wszystko wraca do normy. Bo przecież anioł stróż czuwa, zawsze gotowy do pomocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz